Sprawiedliwy ginie, a nikt tego nie bierze do serca,
mężowie pobożni schodzą ze świata, a nikt na to nie zważa,
gdyż przez zło sprawiedliwy schodzi ze świata,
Wchodzi do pokoju;
na swoich łożach odpoczywają ci, którzy postępowali godziwie.
Lecz wy zbliżcie się tutaj, wy, synowie czarownicy,
potomstwo cudzołożnika i nierządnicy!
Z kogo się naigrawacie?
Przeciwko komu rozdziawiacie usta, wywieszacie język?
Czy to nie wy jesteście dziećmi odstępstwa, potomstwem kłamstwa?
Wy, którzy uprawiacie nierząd między terebintami, pod każdym zielonym drzewem,
którzy składacie dzieci w ofierze w dolinach,
wśród rozpadlin skalnych.
Twój dział jest wśród gładkich kamieni łożysk rzecznych,
one są twoim udziałem,
także im wylewałeś ofiary z płynów,
składałeś ofiary z pokarmów — czy mam się tym zadowolić?
Na górze wysokiej i wyniosłej rozesłałaś swoje łoże
i tam wychodziłaś, aby składać rzeźne ofiary.
Za drzwiami i futrynami stawiałaś swój znak rozpoznawczy
i tak zdradzając mnie odkryłaś swoje łoże, i weszłaś na nie,
rozszerzyłaś je, zmówiłaś się z tymi, którym chętnie się oddajesz,
mnożąc swoje cudzołóstwa z nimi.
Schodziłaś także z olejkiem do Molocha
i brałaś z sobą rozmaite maści,
wysyłałaś swoich posłańców w dalekie strony
i kazałaś im zejść aż do krainy umarłych.
Chociaż byłaś zmęczona swoją długą wędrówką,
jednak nie mówiłaś: Daremny trud.
Odkrywałaś w sobie dość sił żywotnych, dlatego nie zaprzestałaś.
Przed kim drżałaś i kogo się bałaś,
że stałaś mi się niewierną
i nie pamiętałaś o mnie, i nie wzięłaś sobie tego do serca?
Czy nie jest tak? Ponieważ milczałem — i to od dawien dawna — dlatego nie bałaś się mnie.
Ja ujawnię twoją sprawiedliwość i twoje uczynki,
które ci nic nie pomogą.
Gdy będziesz krzyczeć, nie wybawią cię twoje ohydne bożki!
Wiatr je wszystkie uniesie, zabierze powiew.
Lecz kto na mnie polega, odziedziczy ziemię i posiądzie moją świętą górę.