Joba 5:7-27

Joba 5:7-27 SNP

To człowiek rodzi się na niedolę jak iskry z płomienia, by wzlatywać wysoko. Ja jednak zacząłbym szukać Boga, Bogu przedstawiłbym swą sprawę — Temu, który czyni rzeczy wielkie, niezbadane, i cuda, dla których nie ma liczby. Temu, który spuszcza deszcz na ziemię i wody śle na pola. Temu, który niskich stawia wysoko, a zasmuconych skutecznie wybawia. Temu, który niweczy plany przebiegłych, tak że nie odnoszą sukcesu. Temu, który przemądrzałych chwyta w ich własną przebiegłość, tak że rada przewrotnych jest bez sensu i celu. On za dnia nawiedza ich ciemnością, tak że w południe chodzą po omacku. On wybawia słabych od ich miecza, z ich paszczy i z ciasnego uścisku. Biednemu wschodzi wtedy nadzieja — a niesprawiedliwość zamyka swe usta! Szczęśliwy jest człowiek, którego sam Bóg poprawia, nie pogardzaj więc karceniem Wszechmocnego! Bo On rani, ale opatruje, uderza, lecz Jego ręce leczą. Wybawi cię z sześciu utrapień i w siódmym też zabezpieczy. W czasie głodu ochroni cię od śmierci, a na wojnie osłoni przed mieczem. Usunie cię poza zasięg oszczerstwa i rozwieje widmo klęski. Śmiać się będziesz ze zniszczeń i głodu, nie przestraszą cię dzikie zwierzęta — bo sprzymierzony będziesz z kamieniami na polu, zawrzesz sojusz z drapieżnikami. Przekonasz się, co to znaczy pokój w domu, a spisując dobytek, nie odnotujesz braków. Będziesz oglądał swoje liczne potomstwo, twoje latorośle będą jak zieleń ziemi. Dojrzały przejdziesz do wieczności, jak snop znoszony z pola, kiedy czas właściwy nadchodzi. Oto do czego doszliśmy. Tak to jest. Posłuchaj — i sam rozważ to sobie.

Czytaj Joba 5