Powiedziałem sobie:
Nuże! Popróbuj radości i użyj sobie!
Lecz również to było marnością.
O śmiechu powiedziałem: To szaleństwo!
a o radości: Cóż ona daje?
Umyśliłem sobie, że pokrzepię swoje ciało winem,
lecz tak, aby moje serce mądrze mnie prowadziło,
i że będę się trzymał głupoty, aż zobaczę,
co dobrego mają synowie ludzcy czynić
pod niebem w ciągu krótkiego czasu swojego życia.
Podjąłem wielkie dzieła:
Wybudowałem sobie domy,
zasadziłem sobie winnice,
Założyłem sobie ogrody i parki
i zasadziłem w nich różnego rodzaju drzewa owocowe.
Urządziłem sobie stawy z wodą,
aby z nich nawadniać las rosnących drzew.
Nabyłem sobie sługi i służebnice,
miałem też niewolników urodzonych w domu. Nadto miałem stada wołów i owiec, więcej niż wszyscy,
którzy byli przede mną w Jeruzalemie.
Nagromadziłem sobie też srebra i złota,
nadto skarbów królów i krajów;
wystarałem się o śpiewaków i śpiewaczki,
i o to, czym synowie ludzcy się rozkoszują,
mnóstwo kobiet.
I tak stałem się wielki,
i przewyższałem wszystkich,
którzy byli przede mną w Jeruzalemie;
nadto pozostała mi mądrość.
I niczego, czego tylko zapragnęły moje oczy,
nie odmawiałem im;
Nie wzbraniałem mojemu sercu żadnego wesela,
owszem, moje serce radowało się z wszelkiego mojego trudu.
I taka była moja nagroda za wszelki mój trud.
Potem zwróciłem uwagę na wszystkie moje dzieła,
których dokonały moje ręce,
i na mój trud, który włożyłem w pracę.
I oto: wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem
i nie daje żadnego pożytku pod słońcem.