Zaczął też opowiadać ludowi taką przypowieść: Pewien człowiek zasadził winnicę, wydzierżawił ją rolnikom i wyjechał na dłuższy czas. W okresie winobrania posłał do nich sługę, aby odebrał ustaloną należność za dzierżawę. Rolnicy jednak pobili go i odesłali z niczym. Posłał więc do nich innego sługę. Oni jednak i tego pobili, znieważyli i odesłali z niczym. Potem posłał jeszcze trzeciego. Oni zaś tego również poranili i wyrzucili. Wtedy zastanowił się pan winnicy: Co mam zrobić? Wyślę mojego ukochanego syna, może jego uszanują. Gdy rolnicy zobaczyli go, zaczęli naradzać się między sobą: To jest dziedzic, zabijmy go, aby dziedzictwo stało się nasze. Wyrzucili go zatem z winnicy i zabili. Co więc zrobi z nimi pan winnicy? Przyjdzie i wybije tych rolników, a winnicę przekaże innym. Gdy to usłyszeli, powiedzieli: Nigdy tak się nie stanie! On jednak utkwił w nich wzrok i powiedział: Cóż więc znaczą słowa:
Kamień, który budujący uznali za nieprzydatny,
ten właśnie stał się kamieniem węgielnym?
Każdy, kto potknie się o ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go. W tym momencie znawcy Prawa i arcykapłani chcieli Go schwytać, zrozumieli bowiem, że przypowieść tę skierował przeciwko nim. Bali się jednak ludu.
Chcąc wiedzieć o każdym posunięciu Jezusa, wysłali za Nim szpiegów. Ci udawali sprawiedliwych, ale właściwie czyhali na jakąś Jego wypowiedź, która pozwoliłaby im oskarżyć Go wobec władz i postawić przed sądem. Zadali Mu więc takie pytanie: Nauczycielu, wiemy, że dobrze mówisz i dobrze nauczasz; nie kierujesz się pozorami, ale zgodnie z prawdą wyjaśniasz, jak postępować według woli Bożej. Powiedz: Czy wolno nam płacić podatek cesarzowi, czy nie? Jezus jednak przejrzał ich podstęp i powiedział do nich: Pokażcie mi denara. Czyją nosi podobiznę i napis? Cesarza — odpowiedzieli. On im na to: W takim razie oddajcie to, co cesarskie, cesarzowi, a to, co Boże — Bogu. I nie byli w stanie przyłapać Go wobec ludu na żadnym słowie; zdumieni zaś Jego odpowiedzią, zamilkli.
Potem podeszli do Jezusa jacyś saduceusze. Utrzymują oni, że nie ma zmartwychwstania, stąd zadali Mu takie pytanie: Nauczycielu, Mojżesz polecił nam w Prawie, że jeśliby jakiś człowiek miał żonę i umarł bezpotomnie , to jego brat pojmie tę kobietę, aby zapewnić potomstwo zmarłemu . Otóż było siedmiu braci. Pierwszy poślubił żonę i umarł bezpotomnie. Podobnie było z drugim, trzecim i ze wszystkimi siedmioma — umarli, nie pozostawiając potomka. W końcu zmarła i kobieta. Żoną którego z nich będzie przy zmartwychwstaniu? Bo przecież należała do wszystkich siedmiu.
Wtedy Jezus im powiedział: Ludzie tego wieku żenią się i wychodzą za mąż, lecz ci, którzy zostali uznani za godnych dostąpienia przyszłego wieku oraz zmartwychwstania, nie będą się ani żenić, ani wychodzić za mąż. Będą oni równi aniołom, nie będą już umierali, a jako zmartwychwstali będą synami Boga. To natomiast, że umarli zmartwychwstają, zaznaczył i sam Mojżesz, gdy przy płonącym krzaku nazwał Pana Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba. Bóg nie jest więc Bogiem umarłych, ale żywych, gdyż dla Niego wszyscy żyją. W odpowiedzi na te słowa niektórzy znawcy Prawa stwierdzili: Nauczycielu, dobrze powiedziałeś. I już o nic nie śmieli Go pytać.
Za to Jezus zadał im pytanie: Dlaczego mówi się, że Chrystus jest synem Dawida? Przecież sam Dawid stwierdza w Księdze Psalmów:
Pan oświadczył memu Panu:
Usiądź po mojej prawicy,
aż położę Twoich wrogów
jako podnóżek dla Twoich stóp!
A zatem Dawid nazywa Go Panem, więc jak może On być jego synem?
Gdy cały lud Go słuchał, Jezus powiedział do swoich uczniów: Strzeżcie się znawców Prawa, którzy chętnie paradują w długich szatach, lubią być publicznie witani, zajmować honorowe krzesła na nabożeństwach i przednie miejsca na ucztach, którzy rujnują domy wdów i dla pozoru długo się modlą — ci otrzymają surowszy wyrok.