Ewangelia według św. Marka 6:45-56

Ewangelia według św. Marka 6:45-56 BW1975

I zaraz kazał uczniom swoim wsiąść do łodzi i wyprzedzić go na drugą stronę w kierunku Betsaidy, podczas gdy On sam odprawiał lud. A gdy ich odprawił, odszedł na górę, aby się modlić. A gdy nastał wieczór, łódź była na pełnym morzu, a On sam był na lądzie. A ujrzawszy, że są utrudzeni wiosłowaniem, bo mieli wiatr przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po morzu, i chciał ich wyminąć. Ale oni, ujrzawszy go, chodzącego po morzu, mniemali, że to zjawa, i krzyknęli, Bo wszyscy go widzieli i przelękli się. A On zaraz przemówił do nich tymi słowy: Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się. I wszedł do nich do łodzi, i wiatr ustał; a oni byli wstrząśnięci do głębi. Nie rozumieli bowiem cudu z chlebami, gdyż serce ich było nieczułe. A gdy się przeprawili na drugą stronę, przyszli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. A gdy wyszli z łodzi, zaraz go poznali. I rozbiegli się po całej tej krainie, i poczęli na łożach znosić chorych tam, gdzie, jak słyszeli, przebywał. A gdziekolwiek przyszedł do wsi albo do miast, albo do osad, kładli chorych na placach i prosili go, by się mogli dotknąć choćby kraju szaty jego; a ci, którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni.