Ewangelia Marka 6:7-56

Ewangelia Marka 6:7-56 NBG

Potem przywołał owych dwunastu oraz zaczął ich wysyłać dwóch za dwoma, i dał im władzę nad nieczystymi duchami. Także im nakazał, by niczego nie brali na drogę; chyba, że tylko laskę. Ani torby, ani chleba, ani pieniędzy w trzosy; ale włożywszy sandały, by również nie przywdziewali dwóch sukien. I im mówił: Gdziekolwiek wejdziecie do domu, tam zostańcie, aż stamtąd wyjdziecie. A jeśli którzykolwiek by was nie przyjęli, ani was nie słuchali, wychodząc stamtąd, otrząśnijcie im na świadectwo proch spod waszych nóg. Zaprawdę, powiadam wam, że w dniu sądu lżej będzie Sodomie i Gomorze niż owemu miastu. Więc wyszli i głosili, żeby się skruszyli. Wyrzucali też wiele demonów, a wielu słabych namaszczali oliwą i uzdrawiali. Lecz usłyszał o nim król Herod, bowiem stało się jawne jego Imię. Więc mówił, że powstał z martwych Jan Chrzciciel i dlatego dzieją się cuda przez niego. Drudzy mówili, że to jest Eliasz; zaś inni mówili, że prorok, albo jak jeden z proroków. Co gdy Herod usłyszał, mówił: Ten jest Janem, którego ja ściąłem; ten powstał z martwych. Bowiem sam Herod posłał, pojmał Jana oraz wsadził go do więzienia z powodu Herodiady, żony swego brata Filipa, bo ją poślubił. Gdyż Jan mówił Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twojego brata. Zaś Herodiada czyhała na niego, chcąc go zabić, ale nie mogła; bo Herod obawiał się Jana, wiedząc, że jest on mężem sprawiedliwym i świętym. Zatem go strzegł i słuchając go, często tak czynił, oraz z przyjemnością go słuchał. A gdy przyszedł dogodny dzień, kiedy na swoje urodziny Herod sprawił wieczerzę swym dostojnikom, dowódcom oraz pierwszym obywatelom Galilei; i gdy weszła córka Herodiady, oraz gdy zatańczyła a spodobała się Herodowi i współleżącym król powiedział dzieweczce: Poproś mnie, jeśli coś chcesz, a ci dam. Także jej przysiągł: O cokolwiek byś mnie prosiła dam ci, aż do połowy mojego królestwa. Zaś ona wyszła i powiedziała swojej matce: O co mam prosić? A ona rzekła: O głowę Jana Chrzciciela. Więc przyszła do króla i poprosiła mówiąc: Chcę, abyś mi natychmiast dał na półmisku głowę Jana Chrzciciela. Zatem król stał się zasmuconym, lecz z powodu przysiąg i współleżących, nie zechciał jej odmówić. I zaraz posłał kata oraz nakazał przynieść tą głowę. Zaś on poszedł, ściął go w więzieniu, przyniósł na półmisku jego głowę i dał ją dzieweczce, a dzieweczka dała ją swojej matce. Więc kiedy to usłyszeli jego uczniowie, przyszli, wzięli jego zwłoki oraz złożyli je w grobie. A apostołowie zeszli się przy Jezusie oraz wszystko mu oznajmili; i jak uczynili, i jak nauczali. Zatem im powiedział: Idźcie wy sami, osobno, na puste miejsce i trochę odpocznijcie. Bo byli liczni co przychodzili i odchodzili, więc nie mieli nawet sposobności by zjeść. Zatem w łodzi odpłynęli do samotni, na puste miejsce. A tłum zobaczył ich odchodzących i wielu go poznało, więc zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, wyprzedzili ich, oraz się przy nim zgromadzili. A kiedy Jezus wyszedł oraz zobaczył wielki tłum użalił się nad nimi, bo byli jak owce nie mające pasterza. Zaczął ich też wiele nauczać. A gdy była już późna godzina, jego uczniowie podeszli do niego i powiedzieli: To jest puste miejsce i późna już godzina. Odpraw ich, aby odeszli do okolicznych wsi i miasteczek oraz kupili sobie chleba, bo nie mają co zjeść. Zaś on odpowiadając, rzekł im: Dajcie wy im zjeść. Więc mu mówią: Mamy odejść, kupić za dwieście denarów chleba i mamy dać im zjeść? Zaś on im mówi: Ile macie chlebów? Idźcie i zobaczcie. A kiedy się dowiedzieli, powiedzieli: Pięć, i dwie ryby. Zatem kazał im posadzić wszystkich grupami na zielonej trawie. I usiedli rzędami, po stu oraz po pięćdziesiąt. I wziął owe pięć chlebów, i dwie ryby, oraz spojrzawszy w Niebo wielbił Boga. Po czym połamał owe chleby oraz dawał swoim uczniom aby przed nimi kładli; nadto wszystkim rozdzielił dwie ryby. Więc wszyscy zjedli oraz zostali nasyceni. Zebrali też dwanaście pełnych koszy kawałków i z owych ryb. A tych, którzy jedli chleby było około pięciu tysięcy mężów. Zaraz też przymusił swoich uczniów aby weszli do łodzi oraz wyprzedzali go do Betsaidy, na drugiej stronie, aż on odprawi tłum. I pożegnał ich oraz odszedł na górę się pomodlić. A gdy nastał wieczór, łódź była na środku morza, a on sam na ziemi. I ich zobaczył, znękanych przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, więc około czwartej straży nocy przychodzi do nich, przechadzając się po morzu, i chciał ich minąć. Zaś oni, gdy go ujrzeli przechadzającego się po morzu, sądzili, że jest ułudą i zakrzyknęli; bo wszyscy go zobaczyli i byli zatrwożeni. Ale zaraz do nich przemówił i im mówi: Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się. Także wszedł koło nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Ale oni odtąd niezmiernie się w sobie zdumiewali i dziwili. Bo jeszcze nie zrozumieli po cudzie z chlebami, gdyż serce ich było zatwardziałe. Zatem się przeprawili, dotarli do ziemi Genezaret oraz przybili do brzegu. A gdy oni wyszli z łodzi, ludzie zaraz go rozpoznali, więc obiegli całą ową krainę. A kiedy usłyszeli, że tam jest, zaczęli nosić na łożach tych, którzy się źle mieli. I gdzie wchodził do miasteczek, miast, albo do wsi kładli na ulicach chore oraz go prosili, aby mogli tylko dotknąć rąbka jego płaszcza. A którzykolwiek go się dotknęli, byli uratowani.