Głosy te dotarły do faryzeuszów, dlatego w porozumieniu z arcykapłanami posłali straż, aby Go schwytać. Wówczas Jezus powiedział: Jeszcze przez krótki czas jestem z wami, a potem odchodzę do Tego, który Mnie posłał. Będziecie Mnie szukać, lecz Mnie nie znajdziecie, a gdzie Ja jestem, wy nie zdołacie przyjść. Zastanawiali się zatem Żydzi między sobą: Dokąd On się wybiera, że nie zdołamy Go znaleźć? Czyżby chciał pójść między Greków i uczyć naszych ludzi, rozproszonych wśród nich? Co to znaczy: Będziecie Mnie szukać, lecz Mnie nie znajdziecie, a gdzie Ja jestem, wy nie zdołacie przyjść?
A w ostatnim, wielkim dniu święta Jezus stanął i głośno zawołał: Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej. To zaś powiedział o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli. Duch bowiem nie zstąpił jeszcze na ludzi, gdyż wciąż nie dokonało się uwielbienie Jezusa.
Po tych słowach niektórzy wśród tłumu zaczęli mówić: To jest naprawdę ten Prorok. Inni utrzymywali: To jest Chrystus. A jeszcze inni powątpiewali: Czy Chrystus ma przyjść z Galilei? Przecież samo Pismo stwierdza, że Chrystus będzie pochodził z rodu Dawida i z Betlejem, miasteczka, w którym Dawid mieszkał. I tak, właśnie z Jego powodu, doszło wśród nich do rozłamu. Niektórzy chcieli Go nawet schwytać, ale nikt nie tknął Go palcem.
Straż wróciła więc do arcykapłanów i faryzeuszów bez Niego. Dlaczego nie przyprowadziliście Go? — zapytali. Strażnicy na to: Jeszcze nigdy nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek. Wtedy faryzeusze powiedzieli: Czyżbyście i wy dali się zwieść? Czy ktoś spośród przełożonych lub spośród faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty.
Wtedy odezwał się jeden z nich, Nikodem, który wcześniej spotkał się z Jezusem: Czy nasze Prawo sądzi człowieka, zanim go przesłucha i zbada, jak postępuje? Odpowiedzieli mu: Może ty też jesteś z Galilei? Sprawdź, to się przekonasz, że z Galilei nie wywodzi się żaden prorok. I rozeszli się — każdy do swego domu.