Zatem Jezus, syn Nuna, wyruszył z Gilgal; on sam, wraz z całym swoim wojennym ludem, wszystkimi dzielnymi rycerzami.
A WIEKUISTY powiedział do Jezusa, syna Nuna: Nie obawiaj się ich, bowiem poddam ich w twoją moc; żaden z nich się przed tobą nie utrzyma!
Więc Jezus, syn Nuna, nagle na nich uderzył, bo ciągnął przez całą noc z Gilgal.
A WIEKUISTY ich zatrwożył przed obliczem Israela; więc zadali im wielką klęskę pod Gibeonem. Potem ścigali ich w kierunku wzgórza Beth–Choron oraz bili ich aż do Azeki i Makedy.
A gdy w swojej ucieczce przed synami Israela dotarli do stoku pod Beth–Choron, WIEKUISTY rzucił na nich z nieba wielkie kamienie aż do Azeki, tak, że wyginęli. Wskutek kamiennego gradu więcej ich wyginęło, niż ich pobili mieczem synowie Israela.
Zaś kiedy WIEKUISTY poddał Emorejczyków w moc synów Israela, wtedy Jezus, syn Nuna, powiedział, mówiąc przed oczyma Israela: Słońce! Zatrzymaj się w Gibeonie, a księżycu w dolinie Ajalon!
Więc słońce się zatrzymało, a księżyc stanął, aż lud wywarł pomstę na swoich wrogach; bo tak napisano w Zwoju Prawych. Zatem słońce stanęło w połowie nieba i nie spieszyło się zachodzić prawie przez cały dzień.
Podobnego dnia, w którym by WIEKUISTY tak usłuchał człowieka, nie było ani przedtem, ani potem. Bo przecież WIEKUISTY sam walczył za Israelem.
Potem Jezus, syn Nuna, wrócił wraz z całym Israelem do obozu w Gilgal.