W końcu włożyła mu do rąk przygotowaną potrawę i chleb. Jakub udał się do ojca: Ojcze! — zaczął. — Już jestem! Ojciec na to: Kim ty jesteś, mój synu? Wtedy Jakub oznajmił: To ja, Ezaw, twój pierworodny! Zrobiłem, jak rozkazałeś. Wstań, proszę, usiądź i skosztuj tego, co ci upolowałem, a potem mnie pobłogosław.
Co się stało, że tak uwinąłeś się z tym polowaniem, mój synu? — zapytał zdziwiony ojciec. Jakub na to: PAN, twój Bóg, sprawił, że mi się powiodło. Zbliż się — zarządził Izaak — niech cię dotknę, mój synu, i sprawdzę, czy to ty jesteś moim synem Ezawem. Jakub podszedł do ojca. Ten dotknął go i stwierdził: Głos jest głosem Jakuba, ale ręce — rękami Ezawa. Nie rozpoznał go. Jego ręce były owłosione, podobnie jak ręce Ezawa. Zaczął mu więc błogosławić. Po chwili jednak zapytał: Czy to ty jesteś moim synem Ezawem? Tak, to ja! — potwierdził. Podaj mi ten przysmak — poprosił. — Niech skosztuję tego, co upolował mój syn, bym mógł go pobłogosławić. Jakub podał mu potrawę i Izaak zaczął jeść. Przyniósł także wina, by ojciec mógł się napić.
W końcu ojciec powiedział: Zbliż się, proszę, i pocałuj mnie, mój synu. Jakub podszedł i pocałował go. A gdy ojciec poczuł woń jego szat, zaczął mu błogosławić:
O, tak! To jest woń mego syna —
jak woń pól, które pobłogosławił PAN.
Niech ci Bóg udzieli
rosy nieba i żyzności pól,
niech cię darzy obfitością
zbóż i zbiorów wina.
Niech ci służą ludy,
niech ci się kłaniają narody —
bądź panem swoich braci
i niech ci się kłaniają
synowie twojej matki.
Niech będzie przeklęty ten,
kto cię przeklina,
a błogosławiony ten, kto cię
błogosławi.